Zostaję odprowadzona do pociągu. Przed drzwiami spotykam się z Barthem. Po raz kolejny myślę, że że jest niesamowicie przystojny, a spojrzenie jego niebieskich oczu jest po prostu... nieziemskie. Kamerzyści podchodzą do nas, korzystają z ostatniej szansy, żeby skamerować nas przed przyjazdem do Kapitolu. Jestem pewna, że przy Barthcie wyglądam okropnie. Zawsze wiedziałam, że urodą nie grzeszę. Aż tak brzydka nie jestem, ale piękna na pewno też nie. Czasami, kiedy założyłam odpowiednią sukienkę i w miarę się najadłam, przeglądając się u siebie w lustrze, stwierdzałam, że jestem ładna. Teraz, kiedy stoję przy olśniewającym Barthcie, z pewnością wychodzę na małą i brzydką i tak też się czuję. Staram się jedna, żeby na moją twarz wpłynęła mina groźnej osoby, godnej przeciwniczki. Nie wiem, czy wygram te Igrzyska, ale chcę odwodnić, że warto na mnie stawiać.
Kiedy wchodzimy do pociągu i zasuwam drzwi, dopiero przybieram na powrót normalną minę. Widzę, że Barth robi to samo. Widocznie nie jest takim twardzielem, za jakiego go uważałam. Może tak naprawdę jest inny. O wiele inny...
Emi podchodzi do nas i infiormuje, że przed kamerami wyszliśmy świetnie, po czym zaprowadza mnie do mojego przedziału. Nawet w zwykłych, kapitolińskich wagonach wszystko jest urządzone bardzo wykwintnie. Emi mówi, że wszystko jest do mojej dyspozycji, a za godzinę będzie kolacja, na której mam obowiązek się stawić po czym wychodzi.
Po jej wyjściu wolno podchodzę do okna. Za szybą w zawrotnym tempie migają obrazy lasów, niekiedy jakichś domków. Z westchnieniem odchodzę od okna i podchodzę do szafki. W środku leży mnóstwo ubrań. Przez chwilę mam wątpliwości, czy aby na pewno mogę je założyć, ale Emi mówiła, że wszystko jest do mojej dyspozycji... Ściągam różową sukienkę po Marlene i przez chwilę trzymam ją w rękach. Ciekawe, czy będzie mnie oglądać. Ciekawe, czy mnie rozpozna! W końcu gdy wyjechała, miałam jakieś jedenaście lat... Broszkę od Sophie delikatnie odpinam od sukienki i kładę na komódce. Ubieram się w biały podkoszulek, zieloną bluzkę i ciemnoniebieskie spodnie, z nieznanego mi materiału. Tak przygotowana, ruszam na kolację.
Przepraszam, że mało i beznadziejnie, ale mój monitor się zepsuł i jestem zmuszon pisać na telefonie, więc nie wszystko jest ładnie. Tak czy siak, zapraszam do komentowania :D
Rzeczywiście krótki rozdział, tym bardziej, że jest malutka czcionka, więc wizualnie wydaje się jeszcze krótszy :P Nie zmienia to jednak faktu, że rozdział jak najbardziej na tak. Pisz dalej! :)
OdpowiedzUsuńhttp://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/